Nie ważne jak zaczynasz ważne jak kończysz od 0-2 do 4-2.

Nie ważne jak zaczynasz ważne jak kończysz od 0-2 do 4-2.

Dziś GKS zafundował kibicom emocje nie z tej ligi!! Po pierwszej połowie za dużo słońca i lenistwo na boisku efekt 0-2. Fakt że druzyna zaczęła w eksperymentalnym składzie ale po to trenują by się sprawdzać na meczu i w takiej sytuacji trzeba wykorzystać swoją szansę a czy ją wykorzystali to tylko cierpliwość trenera że niektórzy dotrwali nawet do 55 minuty. Później litości już nie było celne zmiany i w ciągu 5 minut byliśmy już na prowadzeniu. ale po kolei....

Pierwsza minuta i powinno być 0-1 to nie był prezent ale seria prezentów obrony ale szczęśliwie Krzak naprawia babola. Chwilę później Szczekocki znalazł się w swoim stylu w polu karnym ale bramkarz broni. Wydawało się, że wszystko wróciło do normy ale patologii ciąg dalszy dopiero miał nastąpić. Jeszcze dwie sytuacje należy odnotować w pierwszej połowie najpierw w 15 minucie po faulu na Szczekockim, Mateusz Turek ostemplował nerki zawodnika Kiełczygłowa z rzutu wolnego, a później Kurzynoga znalazł się w polu karnym i ....strzelił, przepraszam podał do bramkarza. Później było tylko gorzej w 29 minucie Kiełczygłów wykorzystał błąd przy wyprowadzeniu piłki i po rykoszecie zdobywa bramkę 0-1. W 33 minucie było już 0-2 rzut rożny i najmniejszy na boisku wygrywa głowę z najwyższą obroną w lidze. Wstyd to mało powiedziane, nerwy puściły trenerowi i już w 35 minucie na boisku pojawia się Krzypkowski, ale budził się sporo po wejściu na boisko..... Dobrze że się skończyła pierwsza połowa bo ciężko wyróżnić zawodnika który coś zagrał poza Szczekockim.

Przerwa ....całe szczęście!!! Było "prawie" spokojnie, delikatna, czuła rozmowa i jedno pytanie... nie za dużo jak na 15 minut przerwy. Ale na drugą połowę wyszli wszyscy którzy ją opuścili w 45 minucie. Ale po 10 minutach lekkiej przewagi zastosowano terapię wstrząsową uruchomiono respirator w postaci zmian zarówno na pozycjach jak i z ławki poderwani zostali Foryś i Bednarski. Zdenerwowani, iż zajęli dziś miejsce "pod kocykiem". Oglądając tak się denerwowali, że już chwilę po wejściu w 56 minucie Foryś dogrywa do Krzypkowskiego, który czekał na wędkę i głową strzela kontaktowego gola, czym uratował się od zmiany, cierpliwość trenera została wystawiona na próbę. W 60 minucie było już 2-2 bramka stadiony świata - przyjęcie i uderzenie z półobrotu w wykonaniu Bednarskiego po wrzutce Walaszczyka. Ale to nie koniec i w 61 minucie było już 3-2 po bramce Ptaka, który wykazał się największym refleksem w polu karnym i umieścił piłkę obok bezradnego bramkarza.

Później jeszcze należy odnotować strzał w poprzeczkę Dominika Turka oraz bombę Michalczyka. Na wykonanie planu minimum brakowało jeszcze jednej bramki i trzeba było czekać do samego końca w 89 minucie. Krzypkowski odebrał piłkę zagrał do Forysia ten do Bęczkowskiego następnie po sznurku do Turka i w końcu trafia do Bednarskiego, a ten do bramki -jakie to proste!!! W akcję "a'la Barca" wszystkich rezerwowych wmieszał się Dominik Turek notując asystę przy drugiej bramce w dzisiejszym meczu Bednarskiego, który zagrał po długiej przerwie i w 35 minut zepsuł zabawki Kiełczygłowa zdobywając 2 bramki.

Mając klątwę czterech bramek na boisku w Dubidzach zrealizowaliśmy ją w 100% szkoda pierwszej połowy, ale to jest cena roszad w składzie, by każdy dostał swoją szansę. Każde minuty spędzone na boisku to doświadczenie, a emocje to cena za naukę. Dziś się udało podtrzymać "Twierdzę Dubidzką" niezdobytą. Ale wymagało to pełnego zaangażowania po przerwie. Dziś 35 minut gry wystarczyło by odnieść zwycięstwo, ale zafundowaliśmy Naszym kibicom niezłą huśtawkę z happy endem. To jest jedyny plus, że nieważne, czy jest 0-1, czy 0-2 w Dubidzach się do końca gra.

W meczach w Dubidzach zdobyliśmy 31 punktów zdobywając 41 bramek, a tracąc tylko 11. wygraliśmy 10 meczów i jeden zremisowaliśmy. Jedyną drużyną, która zdobyła punkty jest drużyna Orła Wola Wiązowa remisując 2-2. Większość miała jeden standard i wywoziła z Dubidz po 4 bramki wyłamały się drużyny Starzenic którzy po godzinie gry mieli już w sieci 5 i Radoszewice oraz Unia II również 5, najmniej straciła drużyna prowadzona wcześniej przez trenera Bęczkowskiego GKS Siemkowice, która przegrała tylko 0-1, a jedna nie miała odwagi przyjechać LZS Trębaczew.

Inne wyniki pozwoliły na fetowanie pierwszego miejsca w Bundeslidze!!! bez względu na wyniki ostatniej kolejki.
      

    

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości